Narzekamy, że zimno, że pada, że mróz… A co mieli powiedzieć Ci, którzy 74 lata temu byli uczestnikami Marszu Śmierci? To o nich dzisiaj szczególnie pamiętamy…

W styczniu 1945 roku z obozu oświęcimskiego i jego podobozów ewakuowano w pieszych kolumnach do Wodzisławia kilkadziesiąt tysięcy więźniów, konwojowanych przez uzbrojonych esesmanów. Większość skierowano przez Jastrzębie-Zdrój. Mniej liczne kolumny popędzono przez Żory. Odcinki dziennej marszruty wynosiły około 20-30 km, noclegi improwizowane były najczęściej pod gołym niebem. Pasiaki więźniarskie nie pozwalały w wystarczającym stopniu zachować ciepła ciała. Żywieniowe racje dzienne były wypadkową losu. Każdego, kto usiłował zbiec lub nie nadążał za współwięźniami z powodu wycieńczenia, karano natychmiastową śmiercią. Wodzisław Śląski był docelowym miejscem marszu. Stąd, mimo mrozu, otwartymi wagonami kolejowymi wywieziono więźniów do obozów w głąb Rzeszy.

To właśnie z myślą o nich wszystkich, przy tablicy upamiętniającej męczeńską śmierć 15 więźniów KL Auschwitz Birkenau w czasie ewakuacji obozu od 19 do 20 stycznia 1945 roku z Oświęcimia do Wodzisławia, spotkali sie przedstawiciele władz miasta, służb mundurowych i środowisk kombatanckich, a także delegacje szkół i harcerze.