UM Jastrzębie-Zdrój: Jesteśmy w pierwszej lidze”

3 min czytania

Wywiad z Marcinem Zmorzyńskim, członkiem zespołu Batna.

fot. Stanisław Wadas/WOŚP

Kiedy Marcin Zmorzyński i Łukasz Biedroń pierwszy raz się spotkali, z pewnością nie przypuszczali, że ta współpraca doprowadzi ich na jedną z największych scen w Europie. Znają się od lat i rozumieją lepiej niż większość małżeństw, a ich projekt pod nazwą Batna okazał się strzałem w dziesiątkę. Dzięki głosom fanów i fenomenalnemu występowi w festiwalu Antyfest, ich popularność rośnie lawinowo.

Jastrząb: Skąd wziął się zespół, który zwyciężył w Antyfest?

Marcin Zmorzyński: Niecałe trzy miesiące temu kapela Batna nie miała nawet pełnego składu. Od początku pandemii mieliśmy zespół, który funkcjonował w liczbie pięciu osób. Niestety, podzieliły nas wizje przyszłej działalności zespołu. Zostaliśmy w trójkę. Łukasz Biedroń i Piotr Antos, obaj jastrzębianie, z którymi znamy się od lat, no i ja. Wobec tego musieliśmy szybko znaleźć ludzi, którzy będą chcieli grać i iść w tym samym kierunku, co my. Setki godzin poszukiwań zaowocowały dołączeniem gitarzysty Łukasz Pierwoły i perkusisty Sławka Biernata. Świetnie się dopasowali, są bardzo mocno skupieni na pracy, mocniej niż się spodziewałem. No i teraz mam członków zespołu, którzy są w wieku moich tatuaży.

Jak pandemia wpłynęła na waszą działalność?

Kiedy okazało się, że nie można się spotykać nawet na próbach, skupiliśmy się na pracy w studio, produkowaliśmy też teledysk. To była harówka po nocach, po pracy, każdy poświęcał swój czas. Taki to czas dla wszystkich muzyków. Jeśli ktoś nad tym płacze, to niech płacze dalej, my robiliśmy swoje. Ten czas po prostu trzeba było wykorzystać. Od początku mieliśmy plan, który realizujemy krok po kroku. W tych dziwnych czasach działania muszą być wielotorowe. Świat nie czeka na muzyków.

Jak to się stało, że zostaliście zauważeni przez Antyradio?

Michalina Sulska, teraz menadżerka Batny, zobaczyła nasz teledysk. Powiedziała, że to jest świetne, świeże, nowe. Zapytała, czy może nam jakoś pomóc. No jasne, dziewczyno! Jak najbardziej, ale teraz nie gramy, bo nie ma koncertów. Powiedziała, że będzie rozsyłać do osób, które mogą tego posłuchać. Wysyłaj, masz nasze błogosławieństwo i ogień z Tobą! Niecały miesiąc po dołączeniu nowych muzyków nasze demo trafiło do Antyradia. Dziewczyna dopchała się” do Marcina Bąkiewicza, dyrektora muzycznego Antyradia, za co wielkie dzięki!

I tak trafiliście pod głosowanie fanów.

Nie lubię wyścigu głosów, ale takie są zasady, nie ja je ustalałem. Głosy fanów (dzięki Wam!) wyłoniły pięć kapel, które zagrały w Antyfeście. Znałem konkurencję i bałem się jej okropnie. Tam były bardzo silne zespoły. Ale pojechaliśmy tam wygrać. Powiedziałem chłopakom, że gramy na ważnym wydarzeniu w naszym życiu. To nie był koncert w knajpie.

Jak to się skończyło?

Wygraliśmy. Radość była tak wielka, że rozbolał mnie łeb. Byliśmy tak szczęśliwi, tak rozentuzjazmowani, że na tym polskim rynku jesteśmy w pierwszej lidze. Ci, którzy nas znają, wiedzą, ile lat na to pracowaliśmy.

Konsekwencją tego, że wygraliście Antyfest Antyradia, było zagranie na Pol’and’Rock. Jak wspominasz występ?

Czułem się jak w domu. Uwielbiam tę magię, energię między ludźmi a muzykami na scenie. To jest coś, co jeży włosy. Ale ten występ nie był jedyną nagrodą. Teraz mamy zobowiązania kontraktowe - wydanie płyty w Izabelin Studio. Jesteśmy w trakcie kończenia materiału, chłopaki właśnie siedzą w studio. Ja uważam, że to są najlepsze rzeczy, jakie w życiu nagrałem. Antyradio będzie promowało to, co stworzymy. Już mieliśmy emisje naszego numeru. Teraz chłopaki kończą w studio drugi singiel, jest ciśnienie, jak to w showbiznesie.

Urząd Miasta Jastrzębie-Zdrój, jastrzebie.pl/strefa-mieszkanca/aktualnosci/aktualnosc/jestesmy-w-pierwszej-lidze

Autor: krystian