UM Jastrzębie-Zdrój: Biegniemy, gdzie nas nogi poniosą”
Wywiad z Przemysławem Majem, autorem bloga Majobiega biegający tata”.
fot. Majobiega - biegający tata
Choć jego synek skończył właśnie rok, przebiegli już razem około 700 kilometrów. Jastrzębianin, Przemysław Maj, z biegania z dzieckiem uczynił sposób na życie.
W maju 2019 urodził się Tymoteusz, a pierwszy wspólny bieg odbyliście już we wrześniu…
Syn urodził się dokładnie w moje urodziny. Właściwie od początku miałem plan, by wspólnie biegać. Nie mogło być inaczej. Sam biegam od końca 2013 roku, to jest mój styl życia i nie wyobrażałem sobie, bym nie mógł tego robić z synem. Gdy miał miesiąc, już wybieraliśmy wózek do biegania…
Dlaczego taki sprzęt był Wam potrzebny?
Wózek zaprojektowany z myślą o bieganiu znacząco różni się od zwykłej spacerówki”. Nawet jeśli ktoś biega rekreacyjnie, nie radziłbym mu biegać z wózkiem spacerowym. To nie jest tylko kwestia komfortu biegacza, ale przede wszystkim bezpieczeństwa dziecka. Bo to o nim trzeba myśleć w pierwszej kolejności. Każde wyjście z takim maluchem wiąże się z całą logistyką. Na biegi zabieramy ze sobą wszystkie potrzebne akcesoria: jak Tymoteusz był mniejszy, to pieluchy, mleko, w chłodniejsze dni wodę i zimną, i gorącą, jedzenie na trasę… Bardzo pomaga nam mama Tymka. Świadomość, że zawsze jest pod telefonem jest nieoceniona. To ważny element naszego rodzinnego teamu.
Czy Tymoteusz lubi te wspólne wyjścia?
Szczerze mogę powiedzieć, że tak. Jest już do tego przyzwyczajony, to dla niego naturalne. Początkowo miałem trochę obaw, bo zaczynaliśmy biegać bardzo wcześnie gdy syn skończył cztery miesiące. Od początku trzymam się jednej, podstawowej zasady: to dziecko jest tutaj szefem. Nasze biegi były więc początkowo krótsze, odbywały się w wolniejszym tempie. Wychodziliśmy, gdy zbliżała się pora drzemki, a wracaliśmy, gdy syn się budził. Teraz to już prawdziwe w wycieczki. Tymoteusz chce wszystko oglądać, poznawać. Oprócz tego, że biegnę i mam przed sobą wózek, często muszę opowiadać mu o tym, co mijamy. Nie jest to łatwe, ale to uwielbiam. Czasem robimy podczas biegu przerwy, bym mógł dokładnie opowiedzieć Tymkowi o tym, co go interesuje.
Gdy Tymoteusz ma gorszy humor bo na przykład długo siedzimy w domu wychodzimy pobiegać i od razu widać zmianę. Zarówno u niego, jak i u mnie. To świetny sposób na zacieśnianie więzi między rodzicem a dzieckiem. Nie bez znaczenia jest również to, że w tym czasie mama Tymka może, po prostu, odpocząć. Bardzo nas to wszystkich zbliża do siebie.
Czy macie w Jastrzębiu ulubione trasy biegowe?
U nas wszystko wychodzi w praniu. Większość dróg, dróżek czy to w Jastrzębiu, czy to w okolicach miasta świetnie nadaje się do biegania. Kiedy wychodzimy, biegniemy więc tam, gdzie nas nogi poniosą…
Jak ludzie reagują na widok biegającego taty?
Wydaje mi się, że jesteśmy jedyną, albo jedną z naprawdę nielicznych takich par w mieście. Ja osobiście nie znam nikogo. Początkowo było dość dziwnie, bo czułem na sobie wzrok przechodniów czy kierowców. Spotykamy się jednak z samymi pozytywnymi reakcjami ludzie uśmiechają się do nas, zagadują, podnoszą kciuki w górę.
Czy Wasze treningi odbywają się spontanicznie, czy też według opracowanego planu?
Jestem typem biegacza, którego kręci pokonywanie kolejnych rekordów życiowych, więc siłą rzeczy muszę trenować regularnie. Na początku roku próbowałem łączyć moje indywidualne treningi z bieganiem z synem. W tej chwili wszystkim plany pokrzyżowała pandemia. Sam nie trenuję systematycznie, ale za to na każdy bieg zabieram ze sobą syna.
Te treningi miały być ułożone pod konkretne wydarzenia biegowe?
Tak, regularnie w takich imprezach uczestniczę. Na przykład w Jastrzębskiej Dziesiątce” od 2014 roku. Miałem w planach wiosną wystartować z synem w jednym z większych biegów i sprawdzić, jak Tymoteusz będzie się czuł w takich okolicznościach, ale tego typu wydarzenia jeszcze się nie odbywają. Jesteśmy razem zapisani na Tyski Półmaraton, który odbędzie się na początku września. Tam jest osobna kategoria dla osób, biegających z wózkami.
Moim marzeniem jest tytuł Six Stars Finisher przyznawany za przebiegnięcie sześciu prestiżowych maratonów. Tak naprawdę będę się jednak cieszył już wówczas, gdy uda mi się wystartować choć w połowie z nich. Pierwszy mam już za sobą. Oprócz tego, moim marzeniem jest przebiec choć jeden maraton z wózkiem. Nawet spośród osób, które regularnie biegają z dziećmi, niewielu ma na koncie to osiągnięcie. Pierwszym sprawdzianem będzie dla nas właśnie wrześniowy półmaraton. Wszystko zależy jednak od syna. Jeśli coś mu nie będzie pasować, jestem przygotowany na to, że będziemy musieli się wycofać. I tak będę zadowolony, że podjęliśmy próbę. Myślę jednak, że będzie dobrze, dla Tymka taki długi bieg to żadna nowość.
Zbliża się Dzień Ojca. Czy macie jakieś szczególne plany?
Sądzę, że uczcimy ten dzień biegowo. To będzie przy okazji rocznica zmiany nazwy mojego bloga, bo właśnie podczas ubiegłorocznego Dnia Ojca stwierdziłem, że Majobiega” powinno nazywać się już Majobiega biegający tata”. To dla mnie symboliczna data. Przewidywałem, że moje życie po narodzinach dziecka się zmieni, ale nie sądziłem, że aż tak bardzo. Jestem całkowicie zakochany w synu. Cieszę się, że mogę robić to, co lubię i że wszystko składa się w całość: pisanie bloga, bieganie i spędzanie czasu z rodziną.
Rozmawiała: Barbara Englender
fot. Majobiega - biegający tata
Urząd Miasta Jastrzębie-Zdrój, jastrzebie.pl/strefa-mieszkanca/aktualnosci/aktualnosc/biegniemy-gdzie-nas-nogi-poniosa/
Autor: krystian